You are currently viewing Czego nie robię będąc w ciąży

Czego nie robię będąc w ciąży

Kiedyś powstał trochę podobny wątek ale dziś chcę Wam opowiedzieć o tym, z czego totalnie zrezygnowałam będąc w ciąży i ewentualnie czym to zastąpiłam – jeśli oczywiście się dało. Unikam zwłaszcza rzeczy i sytuacji które wywołują we mnie stres – nie jest on mi w tym momencie ciąży potrzebny. Z tego unikania wynikła też całkiem fajna rzecz i nowe zainteresowanie, o którym też opowiem Wam w dzisiejszym poście.

Nie oglądam filmów i seriali

Całkowicie! zrezygnowałam z oglądania filmów i seriali, ucięłam wszelkie subskrypcje (Netflix, Showmax). Zamiast tego gram w świetną grę która buduje cierpliwość – Smurf Village. Oglądam też filmy na YouTube o tematyce modowo-kosmetycznej. Takie kanały bardzo mnie teraz relaksują. Zainteresowałam się tym tematem ostatnio całkiem poważnie i myślę, że na blogu będzie się teraz pojawiać dużo więcej postów o tematyce modowo-urodowej. Zwłaszcza, że zmieniłam ostatnio moje podejście do zakupów i pojawia się w moim życiu więcej rzeczy dobrej jakości, z wyższej półki, które sądzę że warto przetestować choćby dla samego sprawdzenia czy różnią się od tańszych produktów i czy w ogóle warto wydawać na nie pieniądze.

Nie omijam smarowania się balsamem na rozstępy

Bo nawet jeśli się pojawią (a mam do nich dużą skłonność) to przynajmniej nie będę sobie wyrzucać że się nie smarowałam i co by było gdyby. Mój ulubiony balsam to ten od Musteli, Elancyl wciąż czeka na swoją kolej ale że nie mogę się do niego zmusić (chyba z powodu jego składu) to pewnie zostanie mi na czas po ciąży.

Nie stresuję się rzeczami na które nie mam wpływu

Dojrzewam do tego, by oceniać które rzeczy są ważne, a które są mniej ważne. Jest to trudne zwłaszcza w pracy w której zawsze są jakieś problemy, łatwiejsze lub trudniejsze do rozwiązania. Zaczynam jednak rozumieć, że praca to nie jest całe moje życie, a zdobyte w niej umiejętności pozwoliłyby mi na zmiany jeśli po ciąży bym ich zapragnęła.

To samo dotyczy ewentualnych problemów których przed ciążą panicznie się bałam – problemów których nadal się boję ale trochę mniej. Boję się porodu, boję się ewentualnych komplikacji (np. obniżenia narządów po porodzie, rozstępów, sflaczałej skóry itp.) ale i tak nie mam za dużego wpływu na nie, więc co mi przyjdzie z tego strachu? Już nie raz przekonałam się, że co ma być dzieje się i głową muru nie przebiję – mogę jedynie radzić sobie w najlepszy możliwy sposób z następstwami danej sytuacji i reagować gdy coś się dzieje. Tylko tyle i aż tyle.

Nie czytam o chorobach i problemach zdrowotnych

Więcej niż to konieczne. Bo coś wiedzieć muszę. Chociaż jeśli zależałoby to ode mnie na czas ciąży całkowicie bym zawiesiła zdobywanie nowej wiedzy w tym zakresie. Stresuje mnie to, a na pewne rzeczy i tak nie mam wpływu. Niedługo zacznę chodzić do szkoły rodzenia i tam pewnie dowiem się mnóstwa ciekawych i „niezbędnych” rzeczy w tym zakresie więc pewnie i tak czegoś niefajnego się dowiem. Cóż, akurat do szkoły rodzenia chcę chodzić, więc będę musiała przymknąć na to oko.

Nie kłócę się z ludźmi

Kolejny krok do unikania sytuacji stresujących. Już kilka razy będąc w ciąży mocno się zdenerwowałam i zauważyłam, że Mały jest wówczas bardzo niespokojny – czuję, że mój stres bardzo mu szkodzi! Na to pozwalać nie mogę i nie chcę, więc unikam kłótni (mimo że czasem sytuacja sama się prosi by ją wywołać).

Nie jem surowych rzeczy w restauracjach i barach

W zasadzie w barach nie jadam nigdy, w restauracjach jednak dużo częściej. Nie zamawiam surowych dań ani sałatek. Jedyne odstępstwo od tej reguły to chwilowo zastosowany katering dietetyczny. Wybrałam firmę której ufam i o której nigdy nie usłyszałam niczego złego, jednak nie jestem na takim jedzeniu zbyt długo.

Nie jem po kimś ani nie piję

Przed ciążą też tego nie robiłam ale teraz zwracam baczną uwagę również mężowi. Na szczęście nie mamy do tego zbyt wielu okazji, ale warto o tym wspomnieć ponieważ takie wymienianie się nadjedzonym posiłkiem może spowodować przeniesienie bardzo nieciekawych chorób, niebezpiecznych zwłaszcza w ciąży (np. cytomegalii na którą ja nie mam odporności czy opryszczki której szczęśliwie przez całe moje życie udaje mi się unikać).

Ciąża mnie nie zmieniła, sprawiła jednak, że pewne rzeczy nie są już dla mnie tak ważne jak wcześniej – co ja widziałam w siedzeniu całymi wieczorami przy serialach i filmach?! Nie chce mi się już kłócić o bzdury – nie zawsze muszę forsować swoje zdanie i swoją opinię. Ludzie mają swoje i po co mam ich przekonywać do mojego własnego? Czasem lepiej jest po prostu uciąć temat. Stresu nie da się całkiem uniknąć, w życiu przecież zdarzają się sytuacje trudne – ważne jest jednak to jak sobie z nimi radzimy. Moja motywacja do działania jest duża – mam kochającego męża, w drodze syna, jednak sił mam nadal niewiele i pewne rzeczy muszę ograniczać by mieć siły i czas na inne. Jeszcze więcej zmieni się kiedy Mały się urodzi, ale myślenie o rozwiązaniach, a nie o problemach to moja dewiza już od bardzo dawna i wiem, że co by się nie zdarzyło będę dawać sobie dać radę.