You are currently viewing Nic mi się nie chce – co na to poradzić?

Nic mi się nie chce – co na to poradzić?

Czy jedyna czynność, jaką chce Ci się teraz wykonać to wzięcie do ręki czekolady, do drugiej pilota, włączenie Harry’ego Pottera i zakopanie się pod ciepłym kocykiem celem konsumpcji łakoci i filmu (no dobra, to aż cztery czynności, uffff)? Nie jesteś sama…. Mamy jednak godziny okołopołudniowe i obowiązki wzywają. Przyjechałam dziś do firmy tylko na kilka godzin, potem do załatwienia mam inne sprawy, te bardziej „domowe”. Miałam zabrać się za kilka „ważnych” zadań. A skończyło się pisaniem kolejnego posta, który mój mąż określiłby jako twór „o niczym”. O tym, że mąż dość mocno mnie demotywuje będę jeszcze pisać, dziś będzie o czymś z tym częściowo związanym. W tym wpisie zastanawiać się będę, co poradzić na to, że nic mi się nie chce.

DLACZEGO NIC MI SIĘ NIE CHCE?

Od „dlaczego” warto wychodzić zawsze. Pokrewne temu pytaniu jest także „po co”. Dlaczego mi się nie chce? Po co robię to, co robię? To są pytania kluczowe! Zacznijmy może od czynników związanych z „dlaczego”, przez które może nam się tak zwyczajnie, po ludzku „nie chcieć”. Należą do nich:

PORY ROKU

Jesień i zima to pory roku najbardziej niekorzystne dla motywacji. Zimno, mało słońca, mniej ruchu, mniej czasu na świeżym powietrzu, szybko przychodząca ciemność. Pomyśl tylko, jak to działa na organizm! Jak ma się chcieć działać, gdy nam się nie chce wpływu tych niekorzystnych czynników zminimalizować? Najlepszą radą byłoby ubranie się ciepło i mimo wszystko wyjście na codzienny spacer, wzięcie urlopu i wyjazd do ciepłego kraju na dwa tygodnie, zapisanie się na siłownię i przestawienie godzin snu i wstawania. Jestem pewna, że wówczas te czynniki nie wpływałaby tak mocno na nasze „chcenie”.

DIETA I WYSIŁEK FIZYCZNY

O ruchu, a raczej wpływie jego braku już pisałam. Czy na co dzień myślisz o swojej diecie i jej wpływie na swoje samopoczucie? Nie bardzo? No to masz częściową odpowiedź, dlaczego Ci się nie chce. Ja o swojej diecie myślę od jakiegoś czasu – będzie trzy tygodnie, jak odstawiłam cukier i zmniejszyłam ilość białej mąki w mojej diecie. Czy to mi pomogło? No co Ty! Póki co, jest jeszcze gorzej. Jestem jednak pełna wiary w to, że obrałam dobry kierunek. Warzywa, owoce, orzechy, białko, może dodatkowe suplementy. Warto odżywiać swój organizm, a on z czasem na pewno się za to odwdzięczy. Min. wyższym poziomem energii i chęci do działania.

Nadmiar wszystkiego

Nie wiem, jak Ty – ja cierpię z tego powodu mocno! Ciągle krążę w błędnym kole zarabiania i zakupów. Czuję, że chęć posiadania większego mieszkania to kolejna z pułapek w którą się złapałam. Mocno weszło mi do głowy określenie, jakoby mieszkanie w bloku to był „chów klatkowy”. Jak mogę się na to godzić? Ja wychowana w sporym domu na wsi? Czas zarobić na coś większego! Przecież nie będę do końca życia mieszkać na 57 metrach. To oznacza konieczność pracowania – na spadek nie mam co liczyć, wygraną w totka tym bardziej. Tutaj warto odpowiedzieć sobie na pytanie, czy i co tak naprawdę warto?

Depresjogenny świat

Niech rzuci kamieniem ten, kto w erze pandemii ani razu nie poczuł się zagrożony, nie bał się o zdrowie czy życie swoje i swoich bliskich, nie obawiał się, że zmianie ulegnie wiele aspektów jego życia. Świat postawił nas w bardzo niewygodnej pozycji. Dla niektórych z nas stał się światem mocno „depresjogennym”. Dotyczy to zwłaszcza tych z nas, którzy już wcześniej mieli skłonność albo styczność z tą chorobą. Niepewność, lęk, zakazy, zmiany – to wszystko jest naszym udziałem już prawie dwa lata. Nie ma szans, by pozostało bez wpływu na nasze samopoczucie, zdrowie i poziom motywacji.

Brak zorganizowania

Był dość długi czas, kiedy korzystałam z kalendarza, robiłam wszystko od a do z, „od linijki”. Byłam zadowolona, nawet mniej zmęczona dzięki temu. Robiłam więcej, ale czułam się lepiej. Taki paradoks. Oczywiście czułam się odrobinę jak robot, ale rezygnacja z kalendarza była sporym błędem. Organizacja mocno wpływa na motywację – dzieje się tak dlatego, że wypełnianie codziennych zadań i zwiększanie samoskuteczności to jest dokładnie to, czego potrzebujemy, by działać owocnie.

Brak umiejętności odmawiania

Pisanie regulaminu dla sklepu internetowego po angielsku, kiedy nie jestem ani filolożką, ani prawniczką działa na mnie destrukcyjnie. Czemu się za to biorę? Bo pewnym osobom nie umiem odmówić, a one ufają, że zrobię to najlepiej… Problem więc nie wynika z tego, że robię nielubianą rzecz, ale z tego, że nie umiem odmawiać! Mam sporo takich czynności, które robię, choć nie znoszę ich robić i wcale mi dobrze nie wychodzą. Nie lubię też mało kreatywnych zleceń, a te wykonuję dość często. Bycie uwikłaną w pracę, która nie do końca nam odpowiada, trudne relacje, w których tkwimy – to również działa niszcząca na chęć do działania.

Zmęczenie

Na zmęczenie składa się przede wszystkim to, co wymieniłam powyżej. Zmęczenie to najgorsza zmora – przeciwnik motywacji. Gdy jestem zmęczona, mam gdzieś wszystko inne. Gdy padam na twarz, jedyne o czym marzę, to zakopanie się w łóżku. Myślisz, że myślę wtedy o motywacji? Wierz mi – są dni, w które nie nazwałabym się kobietą zmotywowaną, właśnie z powodu zmęczenia.

NIC MI SIĘ NIE CHCE – CZY JEST NA TO RADA?

Oczywiście, że jest! Rada to złoty środek prawie na wszystko 🙂 Sama wiesz, że istnieją porady na wszystko, co ludzkie, bo „nic co ludzkie nie jest ludziom obce”. W moich dzisiejszych rozważaniach o „niechceniu” wyszłam od pytania: dlaczego. Przyczyny już znamy. Czas na drugie, nie mniej ważne pytanie: po co? Wszystkie powyższe „dlaczego”, to rzeczy, czynniki, które warto zmienić, by przestać codziennie narzekać „O boszzz jak mi się nie chce”. Pytanie zasadnicze: po co mam wkładać dodatkowy wysiłek, by to zmieniać? Czy nie jest mi łatwiej przewlekać się przez każdy kolejny dzień i czekać, aż zmieni się pora roku, pandemia przystopuje, a czynności, które powinnam wykonać same odejdą w niepamięć, bo się zdezaktualizują? Niby wiadomo: dla lepszej jakości życia, dla życia dłużej, bo mam dziecko, dla większej przestrzeni do życia. Pytanie, czy to wystarczy dla skutecznej zmiany? Każda z nas na swoje „po co” musi odpowiedzieć sobie sama, dlatego z tym rozważaniem Cię dzisiaj zostawię. Byłoby wspaniale, gdybyś dała znać w komentarzu, jakie są Twoje „po co” i jak Ci idzie radzenie sobie z Twoim „niechceniem”. A może jesteś już ponad to i nie masz z tym problemów?

Dodaj komentarz